Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/126

Ta strona została przepisana.

— A więc w dniu, kiedy zniknie to dziecko, które o mało co nie zgubiło mnie, dam panu sto tysięcy franków.
— To przygotuj pan już te sto tysięcy franków...
— One już są.. ale brelok.
— A! ona będzie się darła!.. Podejrzewać będzie mnie i zwierzy się z podejrzeń swych przed policyą. To nie ulega wątpliwości, lecz ja będę daleko, zanim agenci policyjni będą mogli przypuszczać, dokąd się udałem, dla zmylenia ich poszukiwań.
— Ale pan jesteś znany i wszędzie, gdzie będziesz się popisywał tem dzieckiem, zauważą cię i będą mogli aresztować.
— Dziecko nie będzie się wcale pokazywało publiczności. To pomysł nie mój, ponieważ należy do doktora Ladame z Genewy[1], ale ja z tego pomysłu skorzystam... hypnotyzm na odległość... suggestya przez telefon... Nigdy nikt nie zobaczy cudownego medium, którego wyrocznie sprowadzać będą tłumy... Co zaś do mego nazwiska, tak łatwo mi je zmienić, jak się ucharakteryzować nie do poznania. Drwię sobie z wszelkiej policyi!.
— Więc jesteś pan o siebie pewny?
— Najzupełniej.
— To działaj pan..
— Potrzebuję pańskiej pomocy.
— Do czego?

— Do udzielenia mi wiadomości potrzebnych.

  1. Zupełnie historyczne.