Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/127

Ta strona została przepisana.

— Jakich?
— Gdzie mieszka pani Sollier?
— W Saint-Ouen, w zajeździe matki Aubin. Wczoraj wyszła ze szpitala.
— Dziecko mieszka z nią?
— Tak.
— Tymczasem to mi wystarcza.. Jeżeli będę potrzebował wiadomości dodatkowych, dam panu znać...
— W jaki sposób?
— Listownie.
— Pisać to niebezpiecznie!..
— O! słówko tylko zaproszenia pana do gabinetu. Jestem przezorny, nie lękaj się pan... Wszak pański adres w Neuilly?
— Wybrzeże Sekwany, willa Platanów.
— Dobrze... To już pozostaje w mej pamięci. Teraz, mój drogi panie Verniere — dodał Amerykanin — panu to zawdzięczam, żem poznał owo cudowne dziecko, ów mały fenomen, który mnie wzbogaci... Wymiana usług... Ja panu powiedziałem, że pan jesteś zagrożony przez Niemcy, które sądziły, że cię już mają, dzięki zbrodni w Saint-Ouen... Jakkolwiek wykazałem baronowi Schwartz głęboki nonsens oskarżenia i jakkolwiek go przekonałem, jednakże on wciąż pana śledzi... Miej się więc na baczności, ponieważ Niemcy są prawdziwymi mistrzami w pięknej sztuce gubienia ludzi, którzy ich niepokoją lub którzy im zawadzają... Dostarczyłem panu sposobu do zamknięcia ust krukom pruskim, gdyby ci czem grożono... Pan mi dasz sto tysięcy franków, kiedy przezemnie zniknie mała Marta, którą uważasz za niebezpieczeństwo dla