Młodzieniec miał zupełne zaufanie do Grivota, którego oceniał zasługi, jako mechanika i którego nie omieszkał pytać o rady przy sposobności.
Roboty szły szybko i, dzięki przyjęciu dodatkowo pięćdziesięciu ludzi, można się było spodziewać wydążenia z zaległemi obstalunkami, na których wykonanie uproszono o zwłokę.
Codzień napływały nowe zamówienia do firmy Roberta Verniere, której przyszłość zapowiadała się jak najlepiej.
Robert w fabryce zajął się też wielkim pomysłem wyrabiania nowego rodzaju kul, który spodziewał się oddać z korzyścią, na usługi ministeryum marynarki.
Pasierb, Filip de Nayle, z zapałem mu w tem dopomagał.
Wszystko więc szło wybornie i pani Verniere, szczęśliwa z tego, że mąż jej stał się poważnym pracownikiem, jakby już zapomniała o przeszłości, w której tak wielce cierpiała.
Nastał dzień 20-ty marca.
— W przeddzień, w niedzielę — wbrew zwyczajowi — pracowano w fabryce przez pół dnia, ażeby w ten sposób powetować czas, jaki miano stracić nazajutrz, w poniedziałek.
Poniedziałek miał być świętem dla wszystkich.
Robert wydawał bankiet dla całego swego personelu, celem uczczenia odbudowy fabryki brata i powrotu do robót.
Bankiet miał się odbyć u pani Aubin.
Rodzina Verniere miała na nim być obecną.
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/134
Ta strona została przepisana.