Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/147

Ta strona została przepisana.

naszego ukochanego nieboszczyka prosimy panią o możność spłacenia naszego długu... Zacny człowiek z prawem sercem znalazł się przy pani, ażeby ci nieść pomoc i opiekę... Pozwól nam wziąć udział w jego dziele.. Pomyśl o Marcie, pozwól nam ją wychować, oddać na pensyę...
— Rozłączyć się z moją wnuczką, nigdy! — zawołała niewidoma.
— Nigdy! nigdy, pani! — powtórzyła Marta, otaczając ramionami szyję babki. — Rozłączyć się z nią!.. Ona by z tego umarła!.. Gdybym nie była z nią, ktoby ją tak kochał, jak ja kocham, ktoby do niej mówił, ktoby czuwał nad nią, prowadził ją, otaczał staraniem?.. Niech pani o tem nie myśli, nigdy, nigdy, nie opuszczę mojej babuni!..
Pani Verniere, Alina i Matylda zamieniły z sobą spojrzenia.
— Nie będziemy nalegały, wobec postanowienia pani odezwała się Aurelia a jednak chcemy być pani użytecznemi i jednocześnie dać pani możność pomszczenia tego, którego pani kochała i kogo my opłakujemy.
— O! to uczynicie panie! — wyrzekła gorąco Weronika. — I ja wszystko, co do tego potrzeba uczynić, uczynię, poddam się wszystkiemu.