Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/15

Ta strona została przepisana.

— Rzeczywiście, mam interesujące dokumenty, i gdyby mi przyszła myśl nadużycia ich, oświeciłyby one rząd francuski, jakich knowań i sposobów działania używa we Francyi szpiegostwo niemieckie. Odniosę je panu jutro.
— Liczę na to i w zamian tytułem gratyfikacyi, za usługi dawniejsze, wypłacę panu dziesięć tysięcy franków.
— To ma być zapłata za wcześniejsze oddalenie? — wyrzekł O’Brien szyderczo. — Zatem jutro o godzinie jedenastej tutaj.
— Tak.
Magnetyzer, gdy po chwili przechodził przez podwórze pałacyku przy ulicy Verneuil, szeptał do siebie:
— Naiwny ten baron! dokumenty te, za które teraz zapłacić ma dziesięć tysięcy franków, odfotografowałem i wrazie sposobności nieomieszkam z nich skorzystać...
Nazajutrz o umówionej godzinie O’Brien zwrócił baronowi Wilhelmowi Schwartzowi wszystkie dokumenty, bez jego wiedzy zostawiwszy u siebie ich podobizny fotograficzne, i otrzymał dziesięć tysięcy franków gratyfikacyi, przyczem przedstawiciel Niemiec dodał te słowa w rodzaju przestrogi:
— W interesie pańskim, doktorze, radzę ci roztropność. Nigdy z oczu nie tracimy ludzi, którzy do nas należeli. I pan będziesz pod dozorem.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W dwa dni później dzienniki najpoczytniejsze zawierały wiadomość sensacyjną, głoszącą z zachwytem o gabinecie porad i posiedzeń z suggestyą i hypnotyzmem wielkiego magnetyzera O’Briena, oświetlającego przeszłość,