Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/159

Ta strona została przepisana.

— Moja Marteczko — odezwała się — poproś Marye, ażeby przyniosła katarynkę naszego przyjaciela... Położymy się trochę później, a uczcimy powrót Magloira, grając do tańca tym wszystkim dzielnym ludziom.
Okrzyk powszechnej radości powitał te słowa.
Marya z Martą sprowadziły katarynkę do wielkiej sali, poczem Weronika kręcąc korbą, zagrała hucznego kontredansa.
Podczas gdy Magloire jadł obiad z potężnym apetytem, tańce szły raźno i dopiero o północy rozeszli się zmęczeni tancerze.
W sali pozostała tylko Weronika z wnuczką, pani Aubin, mańkut i Marya.
— Mamy z sobą trochę do pomówienia — odezwał się Magloire.
I zaczął w te słowa:
— Oznajmiłem ci więc, moja dobra mamo Aubin, i powtarzam, że jutro dostanę 50,000 franków... Czy zawsze gotowa jesteś ustąpić mi swój zakład za cenę, jaką oznaczyłaś?
— Słowa danego nia cofa się, mój chłopcze! — odparła dzielna kobieta — kiedy tylko zechcesz.

1 — To załatwimy interes jak najprędzej, chyba że...
Magloire przerwał sobie.
— Chyba że? — zapytała pani Aubin.
— Chyba że Marya nie zechce za trzy tygodnie zostać ślubną małżonką Jakóba Magloira, tu obecnego...
— Jakiś ty głupi! — odpowiedziała młoda dziewczyna, czerwieniąc się, jak piwonia, i podając rękę kata-