— Wynajmuję — rzekł O’Brien — bylebym mógł się niezwłocznie tu sprowadzić.
— Nic łatwiejszego — odpowiedział właściciel biura wynajmu.
W godzinę później magnetyzer podpisał kontrakt wynajmu pod nazwiskiem Nelsona, zapłacił sześćset franków za pół roku i otrzymał klucze od domku, który, jak opiewała tablica blaszana, przybita obok bramy, nazywał się willą Kasztanową.
Rzeczywiście cztery wielkie kasztany rosły po za bramą i rzucały potężny cień.
Wkrótce potem amerykanin sprowadził się tu z Ewą Mariani.
Jedli śniadania i obiady po za domem, to w Paryżu, to w Champigny, najczęściej zaś w Saint-Ouen, dokąd przybywali, przebrani nie do poznania i gdzie przepędzali część dnia, ażeby szpiegować niewidomą i jej wnuczkę.
Od kilku już dni O’Brien kilka razy śledził Weronikę i Martę na ich wycieczkach, szukając odpowiedniej chwili do wykonania swego planu.
Wiedział dobrze, iż nie jest to rzeczą łatwą.
Zmieniając bezustanie przebrania, nie lękał się, aby go poznała dziewczynka. Zresztą starannie unikał jej wzroku.
Pewnego poranku, gdy miał udać się na kolej, ażeby pojechać do Saint-Ouen, dla prowadzenia spostrzeżeń w dalszym ciągu, ździwiony był, spotykając panią Sollier i Martę, które wysiadły z pociągu, przybyłego z Paryża i pchały przed sobą katarynkę Magloira.
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/166
Ta strona została przepisana.