Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/169

Ta strona została przepisana.

— Ale tak dalekich wędrówek nie odbywa pani często?..
Raz na tydzień... Zgóry układamy sobie plan podróży...
— Przypuszczam, że nie idziecie pieszo z Saint-Ouen.
— O! nie, panie — odpowiedziała Marta. — Babcia byłaby zanadto zmęczona a może i ja... Wsiadamy na kolej... katarynkę wstawiamy do brankardu... i wysiadamy w tych stronach, gdzie chcemy dać się słyszeć.
— Dziś mamy sobotę podchwycił O’Brien — więc za tydzień tu znowu będziecie?..
— Niezawodnie — rzekła niewidoma — chyba że coś nieprzewidzianego nam przeszkodzi — dodała.
— A kiedy przepędzacie panie noc w Parc-Saint-Maure, to w tym domu nocujecie?
— Tak, panie... tutaj mamy dobrze...
— I nie biorą od nas drogo — wtrąciła Marta ze śmiechem.
Amerykanin wiedział już dość.
Co tydzień pani Sollier bywała z wnuczką w Parc-Saint-Maure, który przebiegały we wszystkich kierunkach od domu do domu.
To, jak myślał, powinno mu było znacznie ułatwić wykonanie planu.