Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/171

Ta strona została przepisana.

— Czy ten dobry pan, tak szlachetny, mieszka w Parc-Saint-Maure? — zapytała dziewczynka właścicielkę zakładu.
Ta odpowiedziała:
— Być może, ale chyba od niedawna, gdyż widzę go po raz pierwszy.
Pani Sollier i Marta ukończyły skromne śniadanie.
Amerykanin po tem, czego się dowiedział, sądził, że może dać wiadomość Robertowi, iż czuwa i że nie trzeba będzie długo czekać na urzeczywistnienie projektu.
W ten sposób widzieliśmy go, jedzącego śniadanie, w poniedziałek w Saint-Ouen u pani Aubin i uprzedzającego brata Ryszarda Verniere.
Robert zatem wiedział, że O’Brien nie zasypia wcale, lecz wiadomość o odjeździe z Paryża, którą powziął nazajutrz, przejęła go znów niepokojem.
Powróciwszy do fabryki z Saint-Ouen, bratobójca, bardzo niespokojny, wezwał Grivota do swego gabinetu, pod pozorem wydania mu zleceń co do wykonania robót, i zwierzył się mu z wszelkich obaw, zrodzonych nagle nieprzewidzianymi wypadkami.
Grivot mniej był lękliwy od Roberta i nie tak łatwo tracił głowę.
Jednakże głęboką zgrozą przejęła go wiadomość, że Henryk Savanne gotów jest przedsięwziąć operacyę, w nadziei przywrócenia wzroku pani Sollier.
Weronika nie byłaby w stanie poznać go, gdyż chroniły go naówczas ciemności, lecz poznała by Roberta niezawodnie.