Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/173

Ta strona została skorygowana.

— Nie znam tego pana, nawet z nazwiska... Czy ci powiedział, czego chce? — zapytał.
— Polecił mi tylko oświadczyć panu, że przychodzi w interesie osobistym i pilnym.
— Dobrze... Przyjmę go.
Poczem, zwracając się do Klaudyusza Grivot, podchwycił:
— Nie zapomnij pan żadnych wskazówek, jakich panu udzieliłem co do tej roboty... wkrótce się z panem zobaczę.
Majster wyszedł, a woźny wprowadził Nestora Wiewiórkę.
Nie był to już ten dyrektor prawie młody Agencyi głównej informacyjnej z przedmieścia Św. Honoryusza, u którego widzieliśmy Gabryela Savanne na schyłku grudnia.
Włosy jego przedwcześnie posiwiały.
Ramię miał przewieszone na bandażu, nieruchome, aż litość brała, na jego widok, twarz ciągle była w drganiach nerwowych.
Przypominamy czytelnikom, że dawny inspektor policyjny, wychodząc od siebie dnia 1-go stycznia, rażony został atakiem apoplektycznym wraz z częściowym paraliżem. Robert, przyjrzawszy mu się, wskazał krzesło, na które Nestor Wiewiórka osunął się ociężale.
— Wszak z panem Verniere mam zaszczyt mówić? — zapytał zwolna, głosem złamanym i niewyraźnym, gdyż język pod wpływem paraliżu odmawiał mu posłuszeństwa.