Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/187

Ta strona została przepisana.

„Ta pewność, że jesteście obok siebie, połączeni ciepłem i niewzruszalnem przywiązaniem, jest dla mnie wielką pociechą w tej posępnej godzinie, gdy potrzebuję tak bardzo być pocieszonym, bo ciężar bardzo wielki przygniata mą duszę, tembardziej, że zabieram z sobą tajemnicę błędu, do którego nie śmiem przyznać się ani przed bratem moim, ani przed tobą.
„Obawiam się, że znalazłbym w tobie niemiłosiernego sędziego, a jednak nieraz chciałem, żebyś mnie osądził!.. Ale nie śmiałem.
„Jest człowiek, który zna moją tajemnicę... To Ryszard Verniere, mój najlepszy przyjaciel... Ojciec Aliny, którą kocham!
„Piszę jednocześnie do niego.
„Pozostawiam mu swobodę, ażeby przed tobą odkrył błąd nieprzebaczalny, którego wyrzut mnie gnębi...
„Zapytaj go, jeżeli pragniesz...
„Jeżeli ci odpowie, nie potępiaj mnie... przebacz mi... Dłużej nie mogę pisać... Nie widzę już nic... Pióro usuwa się z palcy... Całuję cię i kocham...

„Twój ojciec.“

— Ale do jakiegoż to błędu nie śmiał się przed nami przyznać mój ojciec? — zawołał młodzieniec. — Błąd, który zatruwał ostatnie chwile jego życia, bolesna tajemnica, wiadoma tylko panu Ryszardowi Verniere?.. A pan Verniere nie żyje i nie dowiemy się o nim nigdy...
Daniel Savanne, ukrywszy twarz w dłoniach, zamyślił się.
Henryk podchwycił: