Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/189

Ta strona została przepisana.

— On nie żyje...
— Nie mamy prawa otworzyć tej koperty...
— Masz prawo, stryju, ponieważ nie możesz listu doręczyć adresatowi... Ojciec pisze do mnie, że pozostawia swemu przyjacielowi wolność odpowiedzieć mi, jeżeli go zapytam... Tak więc jest to upoważnienie do zbadania listu, skoro Ryszard Verniere już nie żyje, list mi odpowie...
— Sumienie zabrania mi uczynić, czego żądasz — zawołał urzędnik.
— A cóż ci, stryju, nakazuje?
— Spalić tę kopertę, bez otworzenia jej...
— I nie dowiemy się niczego, i obadwaj mimowoli wyrzucać będziemy zmarłemu ojcu, że nie miał za życia zaufania do nas. Jest tam tajemnica, która przejmuje dusze nasze niepokojem... Czyż nie lepiej poznać błąd mego ojca, ażeby mu go przebaczyć... Nie pojmuję, stryju, twego wahania...
— Ja nie tylko się waham, ale wprost odmawiam... Obowiązkiem moim jest spalić ten list.
Daniel zbliżył się do kominka, na którym paliło się zlekka drzewo, lecz Henryk, podskoczywszy, zastąpił mu drogę.
— Nie, mój stryju — rzekł — nie spalisz tego listu! Jeżeli nie masz prawa go czytać, nie masz również prawa go spalić. Zaraz ci dowiodę...
— W jaki sposób?
— Alina jest spadkobierczynią po swoim ojcu. Jej to winieneś oddać list, adresowany do jej ojca, bo ten list do niej należy...