Matylda śpiesznie wyszła.
Alina stała, bardzo ździwiona, zapytując sama siebie, co to znaczy i jakie zwierzenie może jej pan Savanne uczynić.
— Stryju — rzekł wtedy Henryk do urzędnika, widocznie niezadowolonego — przed chwilą cię prosiłem... i teraz ponawiam prośbę. Nie odtrącaj jej.
— Chcesz koniecznie?
— Błagam cię o to.
— A więc, niech i tak będzie! Jeżeli jednak następstwa czynu, który mi narzucasz, będą fatalne, na ciebie spadnie odpowiedzialność zupełna.
— Zgadzam się!
Alina, z początku bardzo zaintrygowana, stała się niespokojną.
— Ale o cóż tu chodzi? — wyjąkała.
— Dziecko moje — odpowiedział Daniel — otrzymaliśmy szczegóły, których oczekiwałem w przedmiocie śmierci mego biednego brata... Dziś rano w ministeryum marynarki wręczono mi papiery, które dla mnie przysłał. Do tych papierów załączone były trzy listy: jeden do Henryka, drugi do mnie, trzeci...
Pan Savanne zawahał się.
— Trzeci? — powtórzyła młoda dziewczyna.
— Trzeci nosił nazwisko twojego ojca — ciągnął dalej Daniel, biorąc kopertę, porzuconą przedtem na biurku — oto ona. Przed śmiercią Gabryel pomyślał o przyjacielu, którego wielce kochał. Nie mogę, niestety oddać go twemu biednemu ojcu, stosownie do życzenia mego brata, i postanowiłem go spalić. Lecz, jak mi się zdaje, zawiera
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/191
Ta strona została skorygowana.