że zatem syn nie może mieć pretensyi, gdyby niemi rozporządził, podług swego upodobania, objaśnił mnie, że jeden z jego przyjaciół, przemysłowiec, którego interesy się chwiały, odwołał się do niego, prosząc go o ratunek, co też uczynić chciał, pożyczając mu trzysta tysięcy franków.
— I pan w to uwierzyłeś?
Jakże mógłbym był wątpić w słowa pańskiego brata?
— Czy wymienił panu przyjaciela, któremu tak szlachetnie przychodził z pomocą?
— Nie, i przyznaj pan, że delikatność nie pozwaliła mię go wypytywać w tym przedmiocie.
— To słuszne. Dziękuję panu za udzielone nam objaśnienia. Co zaś do majątku mego brata, należy on teraz do mego synowca, lecz w imieniu jego, proszę pana, abyś go zechciał zachować w swem ręku i czynić w dalszym ciągu dla syna, coś pan czynił dla ojca z takiem przywiązaniem i gorliwością.
— A ja będę panu tak wdzięczny, jak i mój ojciec — dodał Henryk Savanne.
Rejent podał rękę nowemu klientowi i odpowiedział:
— Uczynię to z całego serca.
Rozmowa się skończyła.
Stryj i synowiec opuścili kancelaryę przy ulicy Richeuliego i udali się razem na bulwar Malesherbes.
Młodzieniec wydawał się pod wrażeniem przygniatającego smutku, który zrodziło w jego duszy czytanie listów ojcowskich i tak niespodziewane objaśnienie rejenta.
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/199
Ta strona została skorygowana.