tura odżywała nowem życiem, budząc się ze snu zimowego.
Willa pani Verniere w Neuilly była trochę samotną, trochę smutną dla Aliny i Matyldy, które tak świeża żałoba usposobiała do smutku.
Co lata, lub zimy, odkąd opuściły pensyę, obie panienki towarzyszyły Danielowi Savanne do jego posiadłości w Parc-Saint-Maur, dokąd co wieczór po przyjeździe z sądu, zwykł się udawać dla odpoczynku po pracy całodziennej.
Alina i Matylda przyzwyczaiły się do tego domu miłego, gdzie całe spędzały wakacye.
Polubiły ten ogród obszerny, którego aleje w łagodnym spadku opuszczały się aż do brzegów Marny z wodami zielonemi.
Tam, pod cieniem drzew wiekowych, znajdowała się ławka wysoka, na której lubiały siadywać po całych godzinach, patrząc na trzciny, kołysane prądem rzeki.
Tak samo jak córka, jak Alina, pan Savanne pożądał z upragnieniem epoki tego sezonu letniego, podczas którego odpoczywał zarówno umysłowo, jak i fizycznie.
Potrzebował wielce świeżego powietrza i zupełnej samotności i znajdował je w Parc-Saint-Maur.
Zrana, po śniadaniu, o bardzo wczesnej godzinie, jeździł do Paryża, dokąd go powoływały niezbędne obowiązki, a wieczorem za powrotem znajdował się uszczęśliwiony wśród swych trojga dzieci, jak nazywał Matyldę, Alinę i Henryka.
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/209
Ta strona została przepisana.