Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/216

Ta strona została przepisana.

konieczny, klientela się zmniejszała, pieniądze stawały się rzadkiemi, panna Mariani nudziła się... Mój pan miał ochotę spróbować szczęścia gdzieindziej...
— Czy jednak to dziecko, towarzyszące niewidomej, to dziecko uśpione, to dziecko jasnowidzące, które, jak się zdawało, mogło wydać mordercę Ryszarda Verniere, czy ono nie ma jakiego znaczenia w tym przyśpieszonym wyjeździe?
— Nie wiem, ale wątpię...
— Dlaczego?
— Ponieważ dziecko i jego babka są ciągle w Saint-Ouen.
— To dobrze... Jesteś bardzo użytecznym, Hermanie, i o tem pamiętać będziemy... Otrzymałeś ładną nagrodę, a Natan, bogaty bankier, całkiem nam oddany, dał ci miejsce doskonałe, gdzie musisz nam oddać usługi znaczne... Nie zapomnij otrzymanych poleceń.
— Polecono mi rozciągnąć bezustanny dozór nad oficerem artyleryi, do którego zgodziłem się za lokaja, upozorowawszy pochodzenie alzackie; mam otwierać szuflady przy pomocy dobranych kluczy, czytać całą jego korespondencye i kopiować wszystko, co mi się wyda szczególnie zajmującem.
— Tak... to dobrze... nie trać nic z oczu, a zwłaszcza nieomieszkaj przeglądać bacznie papiery zwinięte wrzucone do kosza... W ten sposób często można poczynić nieoszacowane odkrycia... francuzi są tak lekkomyślni.
— Przyniosłem w tej wielkiej kopercie kilka z tych papierów.
— Przejrzę je... Dostarczaj ich więcej.