Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/224

Ta strona została przepisana.

— I zostały odrzucone! — zawołał Robert.
— Bo nie miałeś pan zaufania już w odpowiednich sferach, ale nie dlatego, ażeby nie uznano zalet wynalazku...
W fabryce w Saint-Ouen, urządziłeś pan oddział specyalnie dla wyrobu pocisków wojennych, oraz warsztaty dla fabrykacyi nowej udoskonalonej kartaczownicy. Pański pasierb, uczeń szkoły sztuki i rzemiosł w Châlons, i bardzo uzdolniony — podług naszych wiadomości — w przedmiocie uzbrojeń, będzie panu niósł pomoc ze swej wiedzy i zdolności, co zdwoi pańską siłę... Otrzymałeś pan już z ministeryum wojny i ministeryum marynarki zachętę i obstalunki... Wszystko to nie może nam się podobać i postanowiliśmy nakazać panu...
— Nakazać mnie! — przerwał Robert, podskakując na krześle.
— Doskonale! Na pozór będziesz pan pracował dla Francyi, w rzeczywistości jednak pracować pan będziesz dla Niemiec, a to panu zapewni świetne zyski pieniężne... W krótkim czasie dojdziesz pan do majątku!..
Widzisz więc pan, że nie bawię się w dyplomacyę — dodał baron Wilhelm Schwartz, gładząc piękną brodę — że gram z panem w otwarte karty!
— Więc masz pan szpiegów wszędzie! — wyszeptał Robert.
— Tak, wszędzie, kochany panie Verniere. Wiemy o wszystkiem, co się dzieje, o wszystkiem, co się mówi, o wszystkiem, co myślą we Francyi! Masz pan tego dowód. Teraz pomówmy o interesach. Ile pan zażądasz,