Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/226

Ta strona została przepisana.

Tego się jednak nie spodziewał.
Dreszcz przeszedł mu po ciele.
Baron Schwartz ciągnął dalej:
— Tak, na rusztowanie!.. Słówko jedno, jedno tylko słówko odemnie, a zaraz byś się pan tam dostał! Sprawiedliwość francuska nie zna nazwiska mordercy pana Ryszarda Verniere... My jednak możemy ją o tem zawiadomić... Wtedy sąd zapyta brata człowieka zamordowanego, co czynił w Paryżu pod nazwiskiem Fryca Leymana od 28-go grudnia zeszłego roku?.. Zapyta go zwłaszcza, co uczynił z klejnocikiem, przywieszonym do łańcuszka od zegarka, który miał przy sobie w noc zbrodni w Saint-Ouen, a klejnocik ten odnaleziono w zaciśniętej ręce Weroniki Sollier. Jest to cacko sztuki, panie Robercie Verniere, prawdziwe arcydzieło cyzelerskie... Lew, leżący i w szponach trzymający szmaragd, na którym wyryte są dwie litery, H. i N. cyfry hrabiego Henryka de Nayle... pierwszego męża pańskiej żony.
Robert przestraszony stał się bladym.
— O’Brien mnie sprzedał — pomyślał.
Baron Schwartz spostrzegł dreszcz i bladość. Ciągnął też dalej:
— Czy więc nic sobie z nas nie robisz, czy też rozumiesz, kochany panie Verniere, że znajdujesz się w zupełności na naszej łasce? Zdawało ci się, że pozyskałeś bezkarność i to cię odurzyło! A teraz widzisz, że ta bezkarność trzyma się tylko na nitce. Przyjm pan nasze propozycye, powtarzam, albo pana zadenuncyuję.
Bratobójca zamyślił się.