niem! Ja zostanę uwięziony, skazany, ale zadam waszemu rządowi ranę nieuleczalną! Zdemaskuję was ku oburzeniu mocarstw europejskich, które potępią was przez pruderyę. Ja zabiłem człowieka! Więc cóż z tego? Wy chcecie zamordować naród!
Robert się zatrzymał.
— Zdaje mi się, niech mi Bóg przebaczy, że to pan grozisz teraz? — zawołał baron Schwartz z wściekłością.
— Pan mnie atakuje, ja się bronię! Idź pan i powiedz prokuratorowi rzeczypospolitej, że zamordowałem Ryszarda Verniere, mego brata, i złóż na to dowód... Ja na to odpowiem, i dowiodę, że byłem na żołdzie Prus i że działałem z ich rozkazów. One chciały zniszczyć fabrykę wielkiego przemysłowca Ryszarda Verniere, patryotę, człowieka niesprzedajnego, którego nie mogły kupić, a którego wynalazki i prace wydawały się im niebezpiecznemi dla nich.
— Wiesz pan dobrze, że to kłamstwo! — przerwał Wilhelm Schwartz, siny z gniewu.
— Wiem, że się to wyda prawdą! Zaczekaj pan! Musisz mnie wysłuchać, gdy powiem: Jestem ostatnim z nędzników, ukarzcie mnie, ale ukarzcie także tych, którzy mi nakazali zbrodnię!
— Nie uwierzą panu.
— Muszą mi uwierzyć, gdy złożę w sądzie dowody waszej nikczemności.
— Waryat pan jesteś! tych dowodów niema...
— Oto jeden... To list cyfrowany, pochodzący z biura głównego sztabu w Berlinie i adresowany do waszego ambasadora w Paryżu. Cóż pan na to?
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/228
Ta strona została przepisana.