Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/231

Ta strona została przepisana.

— Ja również żałowałem tego dawniej, lecz teraz już nie żałuję.
— Pomówmy otwarcie.
— I owszem.
— Chcesz pan mieć majątek?
— Liczę na to, że mi go da praca.
— Mówię o majątku niemałoznacznym, wielkim majątku... majątku, przewyższającym pańskie nadzieje i marzenia... Trzy miliony... ja je panu dam...
— Chcesz mnie pan kusić.
— Trzy miliony — powtórzył Wilhelm Schwartz — i nasze poparcie dla obrony pana, gdyby cię oskarżono, i nasze wspólnictwo, gdyby ci było potrzebne, dla usunięcia swych wrogów... Stań się zarazem naszym przyjacielem, naszym sprzymierzeńcem, a pragnienia najbardziej wygórowane będą zaspokojone. Żyjesz pod kuratelą pani Verniere, podlegasz skutkom aktu spółkowego, który cię wiąże z jej synem i z córką pańskiego brata.. Jesteś tylko panem na pozór... My pana wybawimy z tej kurateli i z tych więzów, pieniądze przywrócą panu niezależność! Zostaniesz jednym z pierwszych, jeżeli nie pierwszym przemysłowcem we Francyi! Służ nam, a my uczynimy cię wielkim, i nikt z najprzebieglejszych dyplomatów nie odgadnie, jakie nas z sobą łączą stosunki. Tak, panie Verniere, nie możesz się wahać! Bądź jak dawniej naszym gorliwym współpracownikiem! Wydaj nam wszystkie sekrety uzbrojeń francuskich, które przy swojem położeniu będziesz mógł poznać lepiej niż ktokolwiek inny, i będziesz mógł liczyć na nas, jak my liczyć będziemy na pana! dobrze? Zgoda?