Wsiadł do jednej z nich i kazał się wieść wybrzeżem w kierunku kościoła Najświętszej Maryi Panny.
Teraz zapuścił w dorożcę firanki i rzucił oczyma na papier, który mu palił palce.
Zawierał on tylko te wyrazy, pisane ołówkiem:
„Wsiądź pan do pierwszego pociągu, który odchodzić będzie niebawem. Następnie wysiądź pan w Jouinville-le-Pont. Idź pan na most tam pośrodku mostu znajdziesz pan schody, prowadzące na brzeg Marny. Zejdź pan temi schodami i zaczekaj na mnie, przechadzając się na brzegu Marny, nie dam na siebie długo czekać.
Robert wydał okrzyk radości.
O. B. Te pierwsze litery znaczyły tyle co podpis, co podpis magnetyzera z ulicy Zwycięztw, O’Briena.
Ten, który, jak sądził, może go podtrzymać i kierować nim... więc go zobaczy, w chwili gdy najmniej na to liczył...
Opuścił szybę dorożki i zawołał na woźnicę:
— Na dworzec Vincennes, szybko! Dostaniesz na piwo!..
Woźnica zaciął konia i dorożka potoczyła się prędko.
W chwili, gdy dorożka, wioząca Roberta Verniere, przybywała na plac Bastylli i miała wjechać na podwórze dworca kolejowego, musiała się zatrzymać, ażeby przepuś-