Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/24

Ta strona została skorygowana.

— Tak, oddała mi.
— Wiesz zatem, co on w sobie ukrywał?
— Tak... i właśnie o tem chcę mówić... i dlatego zalecam pani spokój i odwagę...


IV.

— Mów, mów, bez obawy, mój dobry Magloire! — rzekła Weronika. — Wszystko, cokolwiek mi powiesz, niewiele może znaczyć wobec nieszczęścia, które mnie spotkało...
— Wie pani już o tem, że pan Verniere umarł — podchwycił mańkut. — Od kogo się pani dowiedziała?
— Od doktora Sermet.
— Ale czy pani wiadomo, że zabudowania fabryczne, oprócz pawilonu, w którym pani mieszkała, stały się pastwą płomieni?
— Wszystkie budynki zniszczone? — spytała Weronika niespokojnie.
— Tak.
— Nie pozostało z nich nic?
— Stos zgliszczy...
— A mieszkanie prywatne pana Verniere?
— Spaliło się jak i reszta!.. Mordercy, którzy byli jednocześnie złodziejami, wzniecili pożar w nadziei usunięcia śladów swej zbrodni, pomimo jednak przedsięwzięcia tych środków, pobudka tej zbrodni jasna jest jak słońce... Wyłamano kasę ogniotrwałą pryncypała pani, zawierającą cały jego majątek, i ten majątek skradziono!