Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/240

Ta strona została przepisana.

Zaraz też po odprawieniu Magdaleny, zostały wprowadzona niewidoma i mała Marta, które czekały w korytarzu.
Sędzia polecił swemu sekretarzowi, ażeby się oddalił chwilowo.
Pani Sollier, ździwiona wielce z otrzymania nowego wezwania, postanowiła się mieć na baczności.
O co ją chciano jeszcze wypytać?
Przeczuwała, że ze strony sędziego śledczego będzie teraz mowa o ojcu Marty.
Mając ciągle na pamięci przysięgę, uczynioną Ryszardowi Verniere i kapitanowi okrętu, postanowiła zgóry zbywać wymijająco wszelkie pytania, na które odpowiedź byłaby z jej strony złamaniem przysięgi.
Rozkaz sprowadzenia jej wraz z wnuczką dostarczał nowego materyału dla jej podejrzenia, dla jej nieufności.
Dziecko nie widziało nic ze zbrodni w Saint-Ouen, co dla sędziego wcale nie było obcem.
Zatem nie o przedmiocie tej zbrodni miano ją wypytywać.
— O cokolwiek cię zapytają, moja pieszczoszko — powiedziała Marcie — pamiętaj, że nie powinnaś nic oświadczać, bo pamięć twoja umarła... Ja odpowiadać będę za ciebie...
— Bądź spokojną, babciu — odparła córka Germany — o cokolwiek mnie zapytają, nie powiem nic.
Pan Savanne usadowił niewidomą naprzeciw siebie.
Marta usiadła obok niej na niższym stołeczku.
— Moja dobra pani Sollier — zaczął urzędnik — synowiec mój, Henryk Savanne, zajmuje się panią poważ-