Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/257

Ta strona została skorygowana.

— Ciągle... W zimie na bulwarze Malesherbes, a w lecie w parku Saint-Maur.
— Doskonale! A teraz posłuchaj mnie pan z całą uwagą.
— Zbyteczne zalecanie.
— Zamiast przeszkadzać żonie i pasierbowi w namawianiu Henryka Savanne do spróbowania operacyi z Weroniką Sollier, przyłączysz się do nich, prosząc go, ażeby projekt swój jak najprędzej urzeczywistnił...
— I pan to mówisz poważnie?
— Jak najpoważniej w świecie... Ponieważ potrzeba będzie przynajmniej dwóch tygodni dla przygotowania tej operacyi, a podczas tych dwóch tygodni chora musi ciągle znajdować się, pod okiem okulisty, a pan tego dokaż, ażeby operacya odbyła się w parku Saint-Maur, w willi pana Savanne.
Robert spojrzał na mówiącego z wyraźnem ździwieniem.
— Operacya ślepej u sędziego śledczego? — zawołał. — Czyś pan głowę stracił?
— Bynajmniej.
— To wytłomacz mi pan jaśniej, bo ja nic a nic nie rozumiem.
— Tylko zrób pan tak, jak pragnę... Rezultat sam odpowie za mnie.
— Sprowadzić niewidomą do tego domu, gdzie w razie przywrócenia jej wzroku pierwsze spojrzenie jej padłoby na mnie! Ależ to niedorzeczne!..
— Powiedziałem panu, że dwóch tygodni potrzeba na przygotowania...