— Więc cóż z tego?
— Otóż, zanim te dwa tygodnie upłyną — jeżeli tylko słuchać będziesz moich rad i pomagać mi będziesz sprytnie Weronika Sollier nie będzie już istniała, pan odzyskasz pieczątkę, która cię niepokoi, a mała Marta będzie w mojem ręku.
— Pan to uczynisz?
Uczynię, jeżeli tylko pan dokażesz tego, czego żądam.
— Licz pan na mnie, zrobię nawet niemożebne.
Rzecz naturalna, że mała Marta musi towarzyć babce do Daniela Savanne.
— Nie rozłączą ich. Ale czy niewidoma zechce zamieszkać w willi?
— Musi zamieszkać.
Po chwili milczenia i namysłu Robert wyszeptał:
— Tak się wszystko urządzi, że i ona zechce...
O’Brien podchwycił:
— Udaj się pan jak najprędzej do willi w parku Saint-Maur. Poznaj pan jak najdokładniej rozkład wewnętrzny, schody, drzwi, a jeżeli możebne zaopatrz się pan w klucze... Zresztą, musimy się prędko zobaczyć z sobą... W interesie pańskim jest, ażebym ciągle był wtajemniczany w to, coś pan uczynił... Ja dotrzymam słowa, a liczę, że i pan swego dotrzyma.