Podwójna zbrodnia, którą miał obmyślić, musiała wpłynąć na zmianę poprzednich jego planów, dotyczących wykradzenia Marty.
Ale tym razem chodziło o milion.
Można było pracować, bez żałowania czasu i roboty, gdy chodziło o zarobienie takiej sumy.
I on też pracował głową, w oczekiwaniu aż nadejdzie czas do działania.
Daniel Savanne, wychodząc z gmachu sądowego, miał udać się do swej rodziny w parku Saint-Maur, gdzie zamierzał przepędzić dwa czy trzy dni i rozgospodarować się w swym gabinecie, który zajmował co rok w lecie.
Pożegnawszy swego sekretarza, dając mu urlop czasowy, ułożył systematycznie w skórzanej tece, którą z sobą zabierał, wszystkie dokumenty, dotyczące zbrodni Saint Ouen, wziął z szuflady kilka kluczy i wyszedł.
Zamiast jednak skierować się ku stacyi Vincennes, gdzie wyznaczył spotkanie Henrykowi, udał się na wybrzeże Złotników. Tam wszedł do sklepu, na którego wystawie rozłożone były rozmaitego rodzaju przedmioty jubilerskie.
Jubiler, który go znał oddawna, wyszedł pośpiesznie na jego spotkanie.
— Daleko pan już z tą robotą, którą panu powierzyłem? — zapytał go pan Savanne.
— Przedmiot wrócił z odlewu dziś zrana, panie sędzio — odpowiedział kupiec. — Posłałem go niezwłocznie do jednego z naszych najzręczniejszych rytowników, wraz