Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/264

Ta strona została przepisana.

i co do operacyi, przez niego dokonanej, a której ranna prawdopodobnie zawdzięczała życie.
Doktór znał Henryka.
Przyjął go jak najgrzeczniej, odpowiadał na wszystkie jego zapytania i zawnioskował, że nie wierzy w powodzenie usiłowań, o których mu mówiono, i opinię swą opierał na rozumowaniach naukowych bardzo poważnych.
Henryk nie dochodził jeszcze do żadnego wniosku. Chciał zbadać na nowo i bardzo zblizka kalectwo Weroniki, przed pomówieniem z naczelnym ordynatorem swej kliniki.
Stryjowi, który go wypytywał, odpowiedział:
— Wszystko, co mi mówią, niepokoi mnie... Nie wiem jeszcze, jakie powezmę postanowienie, ale przyznać muszę, że się lękam.


∗             ∗

Brama główna posiadłości Daniela Savanne otwierała się na aleje Północną.
Willa, zbudowana między wielkim dziedzińcem z trawnikami i staremi drzewami, a ogrodem, który mógł być uważany za mały park, była w stylu średniowiecznym, i jakkolwiek możnaby się posprzeczać o czystość tego stylu, sprawiała dobry efekt wśród krajobrazu.
Sztachety z żelaza kutego zamykały podwórze. Po za temi sztachetami krzewy, artystycznie przystrzyżone, tworzyły firankę z zieleni.
Szerokie schody kamienne o ośmiu stopniach prowadziły do drzwi wejściowych, dających wstęp do przedsionka bardzo wysokiego o ciemnych obiciach.