Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/267

Ta strona została przepisana.

Zresztą w razie potrzeby, mogła była przy pomocy Aliny zastąpić młodzieńca, gdyż obiedwie, oddawna przyzwyczajone do wiosłowania, nabrały wprawy fachowych przewoźników.
Nadzieja ich nie doznała zawodu.
Henryk powrócił do willi na śniadanie i pierwszy zaprojektował zawiezienie pani Verniere i młodych dziewcząt aż do mostu Chenueriere, pośród uroczych wysepek, na których słońce wiosenne przyśpieszało kiełkującą roślinność.
Pożegnano się z panem Savanne, który właśnie pragnął sam pozostać, ażeby zasklepić się w swej pracy, i udano się drogą dolnego ogrodu.
Henryk zaopatrzył się w wiosła, znajdujące się w szopie, i podążył za Aliną, panią Verniere i Matyldą, niosącą ster, i otworzył furtkę, dającą przejście na wybrzeże.
Osoby nasze miały się skierować ku małej przystani, gdzie spoczywała łódka, gdy Henryk zatrzymał się raptownie.
Naprzeciw schodków drewnianych, prowadzących z brzegu do łódki i pozieleniałych od wód zimowych, znajdowała się szeroka barka płaska, przywiązana do długiej i mocnej żerdzi, wbitej w koryto rzeki.
Na tyle łodzi siedział jakiś człowiek przed stalugą, mającą płótno, na którem widniały pierwsze zarysy krajobrazu.
Człowiek o włosach białych i takiejże brodzie, przybrany w kapelusz słomkowy o szerokich rondach, przeznaczony do zabezpieczenia go od promieni słonecznych, wydawał się pochłoniętym zupełnie przygotowaniem na