stem zdolny do twojej pomocy, i wydaje się możebnym na dobrego męża...
Robert odparł:
— Bardzo jesteś jeszcze młody, ażebyś się miał żenić, mój drogi chłopcze.
— Mam już lat dziewiętnaście skończonych.
— I myślisz, że w roku dziewiętnastym już się jest mężczyzną, skończonym.
— Bezwątpienia, jeżeli kto ma przymioty poważne i rozsądek męzki...
— Dobrze... Przepędzimy niedzielę całą w parku Saint-Maur u pana Savanne i ja pomówię z twą matką o tem, coś mi powiedział.
Twarz Filipa rozpromieniła się.
Było dlań wiadomem, że matka bronić będzie jego sprawy z porywającą wymową i że ją wygra.
Rozmowa poprzedzająca odbywała się w drodze z willi Neuilly do Saint-Ouen.
Powozik zatrzymał się przed bramą fabryki.
Robert udał się niezwłocznie do swego gabinetu, ażeby przejrzeć nadeszłe listy, Filip zaś poszedł do pokoju, dlań przeznaczonego i łączącego się z salą rysunkową. Tu przyjrzał się planom, które w przed dzień kazał ostatecznie wykończyć.
Potem wraz z ojczymem zwiedzili warsztaty, gdzie wykonywane były obstalunki, które w ciągu następnego miesiąca miały być dostarczone dla marynarki do Tulonu.
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/275
Ta strona została przepisana.