Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/285

Ta strona została przepisana.

W sobotę udał się do sądu, ażeby zajść do gabinetu i przejrzeć nagromadzone podczas jego nieobecności papiery.
Po wyjściu z sądu, przed powrotem na wieś, wstąpił do jubilera, któremu powierzył wykonanie kopii pieczątki oskarżycielskiej.
Kopia ta była gotowa i Daniel aż się zadziwił na widok doskonałej roboty i dokładności naśladownictwa, gdy porównał z sobą oba przedmioty.
Zaledwie przy pomocy lupy można było rozróżnić oryginał od kopii.
— Ponieważ ja sam mógłbym się omylić — rzekł do jubilera pan Savanne — może pan będzie łaskaw naznaczyć czem model.
— Jubiler białą nitką jedwabną obwiązał szyję lwa srebrnego.
— Podług życzenia pańskiego rzekł.
Daniel zapłacił umówioną cenę i zabrał oba przedmioty.
Przybywszy do willi, udał się wprost do swoich pokojów, uwolnił się od różnych papierów, przyniesionych z sądu i rozwinął klejnoty — fałszywy i prawdziwy.
Oryginał schował w szufladzie biurka, kopię zaś pozostawił na biurku, w miejscu widocznem, poczem rzekł do siebie: Mając go przed oczyma, nie zapomnę, a w poniedziałek, przy odjeździe, dopilnuję, ażeby Berthoud, zaopatrzony w ten klejnot, rozpoczął niezwłocznie poszukiwania.
Zadzwoniono na obiad.