— To dobrześ uczynił, Magloire... Więc masz ten brelok?
— Tak.
— Tu, przy sobie?
— Tak, razem z kwitem pana Verniere.
— To dobrze. Oddasz mi je zaraz. Teraz pojmuję, iż życie me nie będzie zupełnie bezużytecznem... Muszę się zaopatrzeć w dobrą wolę, siłę, odwagę... Muszę pomścić Ryszarda Verniere i Martę... muszę się zemścić sama za to, com się nacierpiała, muszę więc żyć!
— Tak... tak, babciu! — zawołała Marta — musisz żyć, ażeby nas kochać i pomścić pana Ryszarda!
Weronika przyciągnęła dziecko w swe ramiona i ucałowała je namiętnie.
— Tak, tak, kocham cię, moja droga — wyjąkała — kocham cię z całej duszy...
Potem, zwracając się do Magloira, dodała:
— Czy nie masz co nowego do powiedzenia? Co się dzieje?
— Śledztwo toczy się dalej.
— Zawsze bez rezultatu?
— Niestety!..
— A w fabryce?
— O! tam są nowości... Fabryka będzie odbudowana...
Pani Sollier poruszyła się ze ździwienia.
— Przez kogo? — podchwyciła.
— Przez brata pana Verniere.
— Więc pryncypał miał brata?
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/29
Ta strona została przepisana.