— To prawie sypialnia — rzekł Robert.
— Prawdziwa znajduje się na pierwszem piętrze — odparł Henryk.
— Jak to ładnie! zupełne odosobnienie... a więc i zupełna cisza.
Wyszli z domku.
Robert zauważył, że młodzieniec poprzestał na zamknięciu drzwi, pozostawiwszy klucz w zamku.
Wskazał sztachety, osadzone w parkanie, i zapytał:
— Dokąd prowadzi furtka w tych sztachetach?
Na brzeg Marny, naprzeciw przystani naszej łódki.
— A to państwo zajmujecie się żeglugą?
— Tak, ale tylko dla przejażdki naszej kuzynki
i panny Verniere, które bardzo lubią tę rozrywkę.
— Otwórz nam i pokaż — rzekł Daniel Savanne do swego synowca.
Henryk poszedł po klucz do szopy i otworzył furtkę.
Robert wbijał w pamięć wszystko, co widział.
Spacerujący udali się na brzeg rzeki, który liście już rozwinięte kasztanów pokrywały lekkim cieniem.
Po rzece przejeżdżali się odświętni Paryżanie.
Marna była poprzerzynana licznemi łódkami.