Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/298

Ta strona została przepisana.

zawody w tem nieszczęśliwem śledztwie... Ani kroku naprzód.
— Więc już pan niema nadziei wcale?
— Ha! mam jeszcze pewną nadzieję... w tym klejnocie, pozostawionym przez mordercę w ręku jednej z jego ofiar. Kto wie, czy ten klejnot mną nie pokieruje? Zbyt ohydną jest zbrodnia, ażeby sprawiedliwość Boża nie wydała winowajców sprawiedliwości ludzkiej.
Robert, słysząc sędziego śledczego, tak mówiącego, pomyślał:
— Ponieważ klejnot, o którym mowa, jest jego ostatnią nadzieją, wkrótce przestanie się spodziewać.
Doszli do tarasu.


∗             ∗

Z rzeczy ważnych, z któremi O’Brien pragnął się zapoznać, przed rozpoczęciem dzieła, dużo już było Robertowi wiadomych.
Wiedział, gdzie się znajduje brelok oskarżycielski i miał już pewność, że będzie mógł osiąść w willi Savanne na dni kilka, gdy okoliczności uczynią jego obecność potrzebną.
Teraz pozostawało mu tylko nakłonić Henryka Savanne do operacyi z Weroniką Sollier, ażeby sprowadzić ją do mieszkania sędziego.
To było najtrudniejsze.
Jednak nędznik liczył, że dopnie celu.
Skoroby tylko Henryk ustąpił jego naleganiom, do których bez cienia wątpliwości dołożą swe prośby