Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/300

Ta strona została skorygowana.

— Ona się nie zgodzi.
— Więc co robić? — wtrąciła Alina.
— Zdaje mi się, że istnieje bardzo prosty sposób dla usunięcia trudności — zauważył Robert.
— Jakiż to sposób? — zapytał Henryk.
— Za zezwoleniem pańskiego stryja, który, jak jestem przekonany, chętnie się na to zgodzi, mógłby pan poddać tu nawet panią Sollier leczeniu przygotowawczemu.
— Tutaj?
— Tak. W ten sposób znajdowałaby się ona bezustannie pod pańskiem okiem, a miałaby przy sobie opróz wnuczki, trzy dozorczynie, któreby ją pielęgnowały biegle i troskliwie.
— Jeżeli to może wpłynąć skutecznie na zezwolenie Weroniki, zgadzam się z całego serca — rzekł Daniel Savanne.
— Zrobić operację w tej willi?.. — wyszeptał młodzieniec. — Ależ gdzie moglibyśmy pomieścić niewidomą i jej wnuczkę? Potrzeba mi byłoby cienia, bardzo dużo cienia... okien jak najmniej słonecznych i okiennic, mogących dać zupełne ciemności.
— Ależ — zawołał Robert — a ten pałacyk nad brzegiem Marny... przecież on zdaje się odpowiadać wszystkim warunkom, postawionym przez pana.