Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/311

Ta strona została skorygowana.

I opowiedział swemu wspólnikowi o oporze Weroniki, nie zgadzającej się na operacyę, choć, według opinii lekarskiej, mogła odzyskać wzrok.
O’Brien zaklął straszliwie.
— Ha! to ja tutaj straciłem czas! — zawołał.
— Czy to z mojej winy?
— Tego nie mówię, lecz niemniej wszystko, co wykombinowałem staje się niemożebnem. Złakomiony cyfrą przyrzeczonej mi przez pana sumy, chciałem po głupiemu ubiegać się za dwoma zającami naraz... a teraz klapa! Ja powinienem był już teraz znajdować się z małą Martą daleko od Paryża, daleko od Francyi, daleko od niebezpieczeństw, które mi grożą zarówno! Zamiast tego jestem tu i jestem dla niczego!
— Znajdźmy inny sposób.
— Plan, który ułożyłem, był jedynie wykonalny. Gdyby Weronika Sollier i jej wnuczka umieszczone zostały w willi Savanne, wszystko byłoby możliwe, prawie łatwe. Tymczasem niema ich tam nie przyjdą, wszystko się skończyło... Pan nie masz się czego obawiać, a ja jestem okradziony....
— Ja, powiadasz pan, nie mam się czego obawiać. — powtórzył Robert, nie pojmując znaczenia myśli amerykanina.
— Naturalnie. Ślepa nie chce się poddać operacyi, zatem przestaje być dla pana niebezpieczną, ponieważ pana nie pozna nigdy... Co do breloka kompromitującego, który oddała sędziemu śledczemu, wiesz, gdzie on jest, a klucze są we wszystkich drzwiach zatem to