— Będziemy przeciw sobie mieli wszystkich — szepnęła.
— Mniejsza!.. On musi się ożenić z nią! ja chcę! słyszysz, i tak być musi!...
Pani Verniere nie miała czasu dla zapytania go o objaśnienie.
Daniel do nich nadszedł.
Podczas śniadania Robert wydawał się takim jak zawsze, a jednak jakkolwiek brał żywy udział w rozmowie, myśl jego biegła do gabinetu sędziego śledczego, gdzie znajdował się dowód rzeczowy jego zbrodni.
Po śniadaniu poszli wszyscy na taras.
Przy kawie Robert wstał.
— Kochany panie Savanne — odezwał się — przypomniałem sobie, że wczoraj zapomniałem napisać list dość pilny... Czy macie państwo tutaj skrzynkę pocztową?
— Na stacyi w Champigny o dziesięć minut ztąd.
— Gdzie mógłbym znaleźć co do pisania?
— W moim pokoju odparła pani Verniere.
— Po co pan ma przechodzić dwa piętra ― rzekł Daniel Savanne. — Wejdź pan do mego gabinetu, znajdziesz tam przybory do pisania; ogrodnik zaniesie list na stacyę... Chcesz pan, ażebym cię zaprowadził?
— O, po co by pan miał opuścić panie — rzekł Robert. —Znam rozkład domu... Dziękuję panu... Za kilka chwil powrócę.
I oddalił się.
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/317
Ta strona została skorygowana.
