Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/329

Ta strona została przepisana.

— O! bardzo skromne, wobec naszego wzajemnego położenia... jeden milion więcej.
Baron Schwartz, pozostawiwszy w spokoju brodę, podniósł obie ręce ku sufitowi, jakby go chciał wziąć na świadka zadawanego mu gwałtu moralnego.
Robert ciągnął dalej:
— Jak pan chcesz... Tylko bez targu... Pan nie potrzebujesz nawet radzić się swego rządu... Zgóry jesteś pan pewien jego przyzwolenia... Dano panu najzupełniejsze pełnomocnictwo.
— Jeżeli się zgodzimy, kiedy pan będziesz mógł nas zaspokoić?
— Za tydzień.
— A więc, dobrze... Otrzymasz pan cztery miliony
— W jaki sposób nastąpi wypłata?
— Za pańskie plany i formuły dany panu będzie czek w wysokości dwóch milionów do banku berlińskiego, a drugi tejże wartości do banku w Frankfurcie...
— Odrzucam stanowczo.
— Dlaczego?
— Nie chcę mieć wcale do czynienia z waszymi bankami niemieckimi... Byłoby to dla mnie strasznie kompromitującem...
— Zatem jak się do tego wziąć?
— Niech kredyt na umówioną sumę będzie mi regularnie otwarty w domu bankowym w Paryżu, naprzykład u Rotszylda, gdzie mam już złożone kapitały...