Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/361

Ta strona została przepisana.

Połów zapowiadał sie dobrze.
Po chwili już wydobył ładnego szczupaka.
Pozostawmy tego przybysza na rzece, a udajmy się do willi Savanne, w której stronę i on zwracał od czasu do czasu wzrok, przysłonięty binoklami zlekka kolorowemi.
W przeddzień jeszcze pani Verniere, Alina i Matylda odjechały do Neuilly. Daniel i Henryk pozostali sami w domu z lokajem Germanem, kucharką i ogrodnikiem.
W pałacyku Weronika była doglądana bardzo uważnie przez Martę, która ją opuszczała tylko po to, ażeby się trochę przejść po parku, lub iść do willi po zapasy żywności.
Odkąd Henryk Savanne zaczął leczyć niewidomą, stwierdził widoczne polepszenie. Podwójna katarakta zmniejszała się szybko, a przełożony kliniki, któremu donosił codzień o najmniejszych szczegółach, rokował najzupełniejsze powodzenie operacyi.
Codzień zrana, przed odjazdem ze stryjem do Paryża, młodzieniec opatrywał oczy chorej. W południe po śniadaniu odwiedzał ją sam, a wieczorem robił opatrunki na noc.
Dnia 15-go czerwca przyszedł jak zwykle do pałacyku, poczem pojechał do Paryża, a po powrocie, opatrzywszy niewidomą, zaproponował, dla sprawienia dziecku przyjemności, ażeby z nim pozwoliła przejechać się łódką po rzece.
Marta nie dała sobie tego powtórzyć.