Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/362

Ta strona została przepisana.

Poszli oboje do przystani, wsiedli do łódki, Henryk pokazał siostrze, jak ma sterować, i popłynęli ku Jounville.
Rybak pilnie się im przypatrywał, a gdy znikli mu z oczu, czemprędzej dotarł do brzegu, wyskoczył na ląd, otworzył niezamkniętą furtkę w parkanie, poczem przez park dostał się do pałacyku, wyjął z kieszeni klucz dorobiony, włożył w zamek i, przekonawszy się, że pasuje doskonale, wyjął znów ten klucz, przymknął furtkę i powrócił do łodzi.
Po krótkiej chwili znów siedział przy wędce z miną wytrawnego rybaka.
W godzinę później Henryk Savanne powrócił z Martą, uszczęśliwioną z przejażdżki.
Łódkę umieścili w dawnem miejscu i zamknęli za sobą furtkę.
Z niezwykły cierpliwością rybak pozostał w łódce swej aż do zapadnięcia nocy, poczem uznał za stosowne oddalić się, zabierając z sobą obfity połów ryb.
Dopłynął do przystani wynajmującego łódki, który zarazem utrzymywał w pobliżu restauracyę, i tam kazał sobie przyrządzić trochę ryb na obiad.
Wieczorem mgła spadła dość gęsta.
O godzinie dziewiątej brzegi Marny stały się spokojnemi i pustemi.
W willi Savanne kolejno gasły światła w oknach. O dziesiątej wszyscy już udali się na spoczynek.
W pałacyku nad rzeką Marta powiedziała dobranoc babce, która też zasypiała snem spokojnym.