niezawodnie mieszkał od pewnego czasu, dla lepszego przygotowania morderstwa i po spełnionym czynie zaniósł dziecko do swego mieszkania. Trzeba teraz pilnować na wszystkich stacyach kolejowych i czynić poszukiwania we wszystkich domach, gdzie mogą być lokatorzy podejrzani...
— Tak — dodał Magloire — trzeba szukać wszędzie... a ja potrafię uwolnić pieszczoszkę!
Weronika znowu zemdlała.
— Pozwólcie — rzekł Henryk — ażebym sam czuwał nad tą biedną kobietą... po tem nowem omdleniu nastąpi sen.
Wszyscy, oprócz Henryka, opuścili pokój niewidomej i wyszli z domku.
— Maryo — rzekł Magloire do żony — nie możesz zostawać tu aż do rana... przyjaciel Słowik zaprowadzi cię do siebie i da ci pokój... Jutro zrana pierwszym pociągiem powrócisz do Saint-Ouen... Ja zostaję tutaj...
— Berthout, zatrzymuję cię przy sobie — rzekł pan Savanne.
— Jestem na rozkazy pana sędziego.
Odprowadzono Słowika i Maryę do łódki, a gdy odpłynęli, pan Savanne wraz z Magloirem i Berthoutem udali się do willi.
Sędzia był teraz bardzo spokojny. Dał rozkazy na piśmie Berthoutowi i mańkutowi.
W pół godziny później obadwaj opuścili willę i każdy podążył w inną stronę.
O godzinie piątej powrócił do willi Magloire z komisarzem policyi i kilkunastoma żandarmami, w kilka
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/376
Ta strona została przepisana.