Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/40

Ta strona została skorygowana.

Aurelia oraz dwie młode dziewczyny wysłuchały z wielką uwagą.
Pani Verniere zabrała głos.
— Ta biedna Weronika — rzekła — żywo mnie zajmuje... Poświęciła się, ażeby nieść ratunek swemu panu, o mało co nie została zabitą, spełniając ten akt poświęcenia, a jeżeli nawet życie jej zostało uratowane, niemniej ucierpiała okrutnie, gdyż pozbawiona została wzroku!.. Ślepa, nie posiadając nic, prócz opiekuna w tym dzielnym chłopcu, o którym mówił nam pan Savanne, zarabiającym mozolnie na utrzymanie grą na katarynce, co się z nią stanie?
Robert zmarszczył brwi.
Przeczuwał, iż żona jego dobra i miłosierna, jak zawsze, zechce się w to wdać i że ztąd wyniknie dlań coś niemiłego.
Strzegł się jednak wymówienia choćby jednego słowa.
Matka Filipa ciągnęła dalej:
— Wiem doskonale, że żadna odpowiedzialność nie może spaść na tych, którzy podejmują w dalszym ciągu prowadzenie interesów pana Ryszarda Verniere, ale obok kwestyi prawnej jest jeszcze kwestya moralności i ludzkości...
Zdaje mi się, że na nas spada obowiązek!.. Zdaje mi się, że uczcilibyśmy godnie pamięć nieodżałowanego ojca naszej drogiej Aliny, zajmując się tą biedną istotą, tak przywiązaną i tak nieszczęśliwą!..
Potem, zwracając się do męża, Aurelia dodała.
— Czy i twoje takie zdanie?