Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/400

Ta strona została przepisana.

Klaudyusz Grivot czytał także gazety, a wiadomość o śmierci babki i dziecka przejęła nędznika niepomierną radością.
Więc wszystko ostatecznie skończyło się.
Robert i on nie mieli się już czego lękać.


LXII.

Punktualnie o godzinie 7-mej Filip stawił się w gabinecie Daniela.
Pierwsze słowa młodzieńca były zapytaniami, o ile prawdziwemi są doniesienia dzienników.
— Tak, moje dziecko — odpowiedział sędzia — fatalność nas prześladuje.
— Czy pozwoli mnie pan sędzia zapytać o cel mego wezwania?
— Dowiedziałem się od Henryka, że w chwilach wolnych zajmujesz się kryptografią.
Filip drgnął.
— Tak — odrzekł.
— Henryk twierdzi, żeś nabrał już dużej wprawy.
— Czy o list cyfrowany panu sędziemu chodzi?
— Tak... Ale proszę cię o najzupełniejszy sekret.
— O! naturalnie.
Daniel wyjął list, znaleziony w walizie O’Briena, i pokazał go Filipowi.
Na widok pieczęci czerwonej z herbem pruskim, młodzieniec zbladł.