W pańskim interesie, w interesie przyszłości pańskiej fabryki i spokoju pańskiej rodziny, proszony jesteś o przybycie jak najśpieszniej na ulicę Verneuil nr. 4 między godziną 9 i 10 zrana.
„Nie opóźniaj się na to wezwanie, którego winieneś pan zrozumieć całą doniosłość i przyjm moje ukłony.
Filip ani na chwilę nie miał wątpliwości.
Wiedział, że pewien baron Schwartz pełni w ambasadzie niemieckiej poważne obowiązki.
Teraz już odgadywał.
Pojechał na ulicę Verneuil.
Wilhelm Schwartz, wstawszy o świcie, siedział w swym gabinecie, odczytując korespondencye, nadesłane mu w przeddzień wieczorem z ambasady.
Jeden z tych listów winszował mu zupełnego powodzenia, z jego układów z Robertem i wskazywał mu, jaką drogą ma przesłać nabyte plany i modele do Niemiec.
Właśnie leżały one w kącie gabinetu, gotowe do upakowania.
Oprócz wywiadowców niemieckich i zaprzedańców francuskich nikt nigdy nie przestąpił progu tego gabinetu.
Była godzina trzy kwadranse na dziewiątą.
Dzwonek od ulicy dał się słyszeć.
Lokaj poszedł otworzyć, a znalazłszy się wobec osoby nieznajomej, zapytał po niemiecku:
— Czego pan sobie życzy?