— Od Roberta Verniere — powtórzył ze ździwieniem. — Któż to?
— Jakiś młody człowiek.
Wilhelm Schwartz wziął bilet wizytowy i przeczytał:
Znał doskonale to nazwisko, jako pasierba Roberta Verniere.
Czyżby młodzieniec był nietylko wspólnikiem fabryki, ale i zdrady?
Wizyta zdawała się to stwierdzać najzupełniej.
— Może przychodzi się użalać, że nie dostał swej części? — wyszeptał Schwart.
Potem dodał głośno:
— Proś!..
Po chwili Filip de Nayle wszedł do gabinetu.
Na pozór był tak spokojny jak zwykle, tylko trochę bledszy.
Od pierwszego spojrzenia zauważył w gabinecie skrzynkę otwartą, modele i plany.
— Nic nie stracone! — rzekł do siebie — przybywam jeszcze na czas!
Wilhelm Schwartz, głaszcząc piękną brodę jasnowłosą, palcami, obciążonymi pierścieniami, postąpił dwa kroki na spotkanie młodzieńca.
— Czemu mam przypisać, panie hrabio, zaszczyt pańskich odwiedzin? — zagadnął, kłaniając się.
— Oddano panu baronowi mój bilet?