Każdy oczekiwał odpowiedzi Roberta i wszystkim wydawało się niemożliwem, ażeby nie przyłączył się do szlachetnej myśli żony.
Podniósł głowę.
Dla niego Weronika, to niebezpieczeństwo.
W chwili gdy chciałby ją widzieć już nieżywą, tak gorąco popierano jej sprawę.
Najżywszem jego życzeniem było, ażeby, skutkiem opuszczenia i nędzy, jak najprędzej doprowadzona była do grobu, a tu mówiono o daniu jej środków do życia...
I jemu, pod groźbą wydania się potwornym egoistą, trzeba było stanąć po jej stronie i wziąć udział w tym koncercie czułostkowości.
— Słusznie myślicie państwo — rzekł — że będę pierwszy w chęci powierzenia tej biednej istocie miejsca, które zajmowała w fabryce, ale zachodzi tu niemożebność fizyczna... Ślepota jej jest niepokonalną przeszkodą...
Pani Verniere podchwyciła:
— Przy Weronice jest dziecko, jej wnuczka... trzeba pomyśleć tak dobrze o dziecku, jak i o babce...
— Czy po udzieleniu im zasiłku i umieszczeniu ich w przytułku, widzisz jeszcze co innego do uczynienia? — zapytał bratobójca.
— Czy nie możnaby przede wszystkiem spróbować wyleczenia jej? — nalegała pani Verniere.
— Ze ślepoty? — rzekł Robert, wzruszając ramionami.
— Pan Henryk mówił nam przed chwilą, że to nie jest wcale niemożebne. Gdyby to się sprawdziło, gdyby odzyskała wzrok, mógłbyś jej dać to miejsce, które zaj-
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/41
Ta strona została przepisana.