— I cóż?
— W jednym ze starych regestrów, zapomnianych przez Dutaca, znalazłem nazwisko osoby, która kupiła brelok pozostawiony w ręku Weroniki Sollier przez mordercę pana Ryszarda Verniere.
— Jakże się ta osoba nazywa?
— Hrabia Henryk de Nayle.
Daniel Savanne krzyknął z przerażenia:
— Mylisz się, Berthout — wyrzekł głosem drżącym — mylisz się.
Agent odpiął surdut i wyjął z kieszeni notes.
— Oto wyrzekł — dosłowny tekst rachunku, zapisanego w regestrze... który zresztą jest do rozporządzenia pana sędziego.
I przeczytał:
„23 stycznia 1859 r. Sprzedano hrabiemu Henrykowi de Nayle staroświecki brelok roboty włoskiej, wyobrażający leżącego lwa, cyzelowanego ze srebra, trzymającego w szponach szmaragd, stanowiący pieczątkę. Przesłano do hotelu Francyi i Anglii przy ulicy Richelieu; dziesięć tysięcy franków.“
— Widzi pan sędzia — dodał, zamykając notes — że wszelka pomyłka jest niemożebna!..
Daniel Savanne miał czoło pokryte potem.
— Czy wiesz pan, kto jest ten hrabia Henryk de Nayle? — zapytał.
— Nie, panie sędzio.... Ale należy on zawsze do rodziny pana Filipa de Nayle, pasierba pana Roberta Verniere... To mi się wydaje nawet dość prawdopodobne.
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/420
Ta strona została przepisana.