Sędzia śledczy był zgnębiony.
Usiłował nic nie rozumieć. Nawet nie chciał podejrzewać.
A jednak trzeba było wszystko rozświetlić.
— Czy masz pan przy sobie kopię breloku? — zapytał:
Berthout wyjął kopię i podał sędziemu.
— Potrzebuję oryginału —podchwycił tenże. — Ile czasu panu potrzeba, ażeby pojechać do mnie do parku Saint-Maur i powrócić tutaj?
— Przynajmniej cztery godziny.
Daniel spojrzał na zegarek.
— Teraz najwyżej wpół do piątej... — rzekł — Będziesz pan mógł powrócić o dziewiątej i pół.
I w notesie policyanta napisał sędzia te słowa:
„Proszę okaziciela tego pisma wpuścić do mego gabinetu i pozwolić mu otworzyć biurko, od którego daję mu klucz.
— Oto klucz — dodał. — Brelok znajduje się w pierwszej szufladzie biurka z prawej strony... No, Berthout, pośpiesz się.
Policyant oddalił się.
Godzina ósma wybiła.
Siedziano przy stole już od godziny.
Śniadanie skończyło się bardzo późno, jedzono więc niewiele, ale natomiast szampan miał wielu zwolenników.