Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/425

Ta strona została skorygowana.

— Wytłomacz się, stryju.
— Później. Masz słuszność, nie trzeba skandalu!.. Nie oddalaj się ztąd, ażebym cię mógł znaleźć w każdej chwili.
I sędzia opuścił synowca, który wrócił do namiotu i usiadł naprzeciw Roberta.
Filip słyszał wszystko.
Morderca Ryszarda Verniere znajdował się w willi Neuilly wśród gości ojczyma!.. Poznano go! Ale któż to mógł być. Pilnowano go i chciano jeszcze odbyć doświadczenie poważniejsze.
I nagle młodzieniec drgnął od stóp do głowy.
— A! ja go także znam — wyszeptał — a przynajmniej go odgaduję! Nie wiem, jakiego doświadczenia spróbują, lecz ten człowiek nie ucieknie, bo i ja nad nim czuwam!
Sędzia śledczy, rozstawszy się z synowcem, podążył do domku, zamieszkanego przez ogrodnika-odźwiernego.
Berthout, powróciwszy z parku Saint-Maur przed kwadransem, czekał na niego.
— Chodź ze mną... — rzekł doń Daniel.
Pociągnął go przed dom i mówił dalej:
— Daj mi prędko ten brelok, po który pojechałeś.
Agent potrząsnął głową i odpowiedział:
— Ja nic panu nie przywiozłem.
— Nic!.. — powtórzył Daniel.
— Bo nic nie znalazłem.
— Boś źle szukał! — zawołał sędzia gniewnie.