Lokaj Roberta wszedł prawie natychmiast.
— Pan Verniere jest w ogrodzie lub w salonie — rzekła — powiedz mu, żeby natychmiast przyszedł do mnie w bardzo pilnym interesie.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Klaudyusz Grivot, spacerując po ogrodzie ze starym Szymonem, zbliżył się przypadkowo do domku ogrodnika-odźwiernego i mimowolnie zajrzał przez okno do izdebki. Ku wielkiemu ździwieniu, zobaczył tam Berthouta, inspektora policyi.
Przestrach go zdjął.
— Ho! ho! tu jest jakieś niebezpieczeństwo — szepnął, przejęty podejrzeniem a raczej przeczuciem.
Oddalił się od Szymona, poszedł do przedsionka i, wziąwszy paletot, wyszedł pośpiesznie.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Gdy lokaj oznajmił Robertowi, że go żona prosi niezwłocznie do gabinetu, przeprosił gości i wyszedł z namiotu.
Za nim też wyszli: Filip i Henryk.
Młody doktór udał się w stronę pawilonu w ogrodzie; Filip zbliżył się do młodzieńca.
— Mój drogi Henryku — odezwał się gorączkowo — dążymy dziś do tego samego celu. I ja także jak pan czekałem chwili, kiedy będziemy mogli zdemaskować mordercę Ryszarda Verniere.
— Ale — wyjąkał Henryk.
— Ja wiem o wszystkiem! — podchwycił Filip. — Doświadczenie stanowcze wykonamy w gabinecie mego ojczyma... Niech pan idzie po Alinę i Matyldę i wej-