Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/57

Ta strona została przepisana.

— Tak, panie — odpowiedziała — wprowadziłam kogoś do pana Verniere, w sobotę 30-go grudnia o godzinie siódmej wieczorem, po zamknięciu kantoru i warsztatów.
— A! I znasz pani tę osobę, którą wprowadziłaś?
— Tak, panie... i kiedy będę sama z panem — (Weronika te ostatnie wyrazy z pewnym przyciskiem wymówiła) — opowiem panu, w jakim celu ta osoba przybyła do pana Verniere...
Świadkowie tej sceny doznali ździwienia, które podzielił i Daniel Savanne.
— Dlaczego mamy do tego być sami? — zapytał.
— Bo mam panu powierzyć rzeczy, które sam tylko powinieneś słyszeć, jeżeli przytem zobowiążesz się pan zachować je w tajemnicy.
— Takiego zobowiązania nie mogę pani dać, jeżeli wiadomości pani dotyczą w czemkolwiek morderstwa Ryszarda Verniere.
— Nie dotyczą... Są tylko one następstwem jego śmierci!
— Więc czy chodzi tu o tajemnicę, która tylko panią obchodzi i którą pragniesz mi powierzyć?
— Tak, panie, przyczem chcę pana prosić o radę...
— Dobrze, gdy pani skończy zeznanie, wysłucham panią i obowiązuję się z tego nic nie wyjawić...
— Dziękuję panu... Spełnisz pan dobry uczynek, postępując tak i pomagając do wykonania dzieła, zbyt ciężkiego jak dla mnie słabej.
Łatwo zrozumieć, jak tajemnicze wyrazy mogły zaintrygować Roberta.